wtorek, 11 grudnia 2012

Wilki dwa, oblicze dobra, oblicze zła




















Już nie pamiętamy kiedy dokładnie to się zaczęło, ale Matyldowa miłość do wilków trwa i trwa :)
Najpierw był utwór Luxtorpedy "Wilki dwa", wielkie marzenie o zostaniu weterynarzem, a ostatnio weterynarzem dzikich zwierząt. Niestety o ile kucyki są bardzo popularne i możemy kupić niemalże wszystko z kucykami, z wilkami nie jest to taka łatwa sprawa ... Wielkim cudem udało się znaleźć babci Krysi i cioci Adze dwa ukochane teraz pluszaki ale największym hitem okazała się torebka wilk którą uszyła ciocia Agnieszka. Jest prześliczna, zresztą sami zobaczcie :)
A więcej cudnych rzeczy szytych przez ciocię Agę można oczywiście zobaczyć na jej blogu
http://agaplieth.blogspot.com/

wtorek, 4 grudnia 2012

NARRACJE 2012


Festiwal Narracje to coroczna impreza która nas pozytywnie nastraja na listopadowy czas. To, że listopad nie jet naszą ukochaną porą roku już wszyscy chyba wiedzą, ale staramy się go z roku na rok coraz bardziej oswajać i idzie nam to coraz lepiej :) W tym roku tak dużo chorowaliśmy jesienną porą, że nieczęsto odwiedzaliśmy bloga, ale postaramy się to nadrobić, bo dzieje się naprawdę dużo.
W tym roku Matylda z babią Krysią najwcześniej rozpoczęła Festiwalowe przygotowania, bo razem z Julką i jej tatą wybrały się na warsztaty do IKM i tam przygotowywały lampiony na wieczorne zwiedzanie. Wieczorem już wyposażeni nie tylko w lampion, ale i w termos z ciepłą herbatą, małe przekąski w kieszeniach i opatuleni po szyję wybraliśmy się szlakiem Narracji. W zeszłym roku poznawaliśmy Dolne Miasto, a w tym roku Stare Miasto i tereny postoczniowe. Odwiedziliśmy jaskinię nietoperzy, słuchaliśmy przepowiedni, rysowaliśmy różne niespotykane zwierzęta ...
Fantastyczna przygoda, ciekawe gdzie nas szlaki narracji poprowadzą w przyszłym roku ?

wtorek, 27 listopada 2012

Listopadowe ognisko :)


Bardzo dawno nas na blogu nie było i jak to bywa z rzeczami których się nie robiło bardzo dawno ciężko do nich wrócić ... Wiele się w tym czasie działo, Matylda poszła do szkoły, my stworzyliśmy kilka nowych wnętrz, wspólnie całą naszą Brygadą odwiedziliśmy kilka pięknych miejsc w Polsce i nie tylko, ale o tym kiedy indziej mam nadzieję :)
Teraz o ognisku które zaproponowali nam znajomi, a my takim propozycjom nie odmawiamy :) Ogniska z gitarą w tle letnią porą uwielbiamy , zimową porą również, kiedy śnieg skrzypi pod nogami, a w dłoniach ciepły napój, a na listopadowym ognisku jeszcze nigdy nie byliśmy... Miejsce blisko cywilizacji, a jednocześnie jak daleko. Jadąc na ognisko staliśmy w gigantycznych korkach, bo większość obywateli przy sobocie ruszyła na zakupy do nowo powstałych i starych centrów handlowych, a my tylko z Gdańska staraliśmy się wydostać. I udało się, dojechaliśmy do celu, cisza, las, jesienne liście i my :) Okazało się, że największym wyzwaniem było rozpalenie ogniska, bo drewno wilgotne, a ogień oporny. Już przez chwilę myśleliśmy, że zamiast pieczenia kiełbasek będziemy je wędzić, bo dymu było sporo :)
Dwóch Marcinów nie odpuszczało, babcia Krysia pomagała z dużymi gałęziami, a dziewczynki z małymi. Udało się rozpalić nasze listopadowe ognisko, upiec kiełbaski, a dziewczyny z Marcinem wymyślały straszne piosenki w ciemnym lesie. Fantastyczne są takie spontaniczne propozycje, oby takich więcej. Mam nadzieję, że będziemy w to miejsce jeszcze wiele razy wracać :)

środa, 10 października 2012

czwartek, 4 października 2012

DO WALKI !!!


Tak w zeszłym roku walczyliśmy z wirusami i kiedy dzielny tata do walki się szykował, Matylda go fotografowała :) Fotki dzisiaj przypadkiem znalezione, może jutro również coś ciekawego znajdziemy ...

środa, 12 września 2012

Wakacyjne wspomnienia z Koszallina


Koszalin, wakacje, lody, plaza i oczywiście pajączek czyli ukochana Matyldowa huśtawka :)

środa, 25 lipca 2012

PODWÓRKOWE GOOGLE MAP




Już od zeszłego roku Matylda z radością wychodzi sama na podwórko, ale w tym roku mega hitem są pikniki pod klatką. Jest namiot, jest kocyk, jest prowiant, jest biwak :)

A tak to wygląda z góry z perspektywy naszego balkonu :)

wtorek, 24 lipca 2012

Kawka zwyczajna


W ostatnią sobotę odwiedziliśmy Matyldy koleżankę z przedszkola Emilkę na ogniskowe biesiadowanie. Zanim jednak ognisko się rozpoczęło ogromnym zainteresowaniem dziewczynek cieszyła się kawka. Dla Emilki to była sytuacja codzienna, bo mama weterynarz bardzo chętnie przygarnia zwierzątka potrzebujące miłości i opieki wszelakiej. Dla nas jednak to było mega wydarzenie kiedy mieliśmy okazję nakarmić kawkę. Zawsze myśleliśmy, że to ptak wolny, niemożliwy do oswojenia, a tu jak się okazało jest to ptak wyjątkowo przyjacielski i potrafi rozpoznać nawoływanie właściciela nawet na dużą odległość.
To było niesamowite spotkanie z naturą :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

SPŁYW KRUTYNIĄ I PIĘKNE MAZURY


Mazury to ten kawałek Polski którego jeszcze nigdy na dłużej nie odwiedzaliśmy, a marzyło nam się to już od dłuższego czasu. Marzenia jeśli możliwe do zrealizowania warto to czynić, tak też i my zrobiliśmy :)
Jeszcze na żagle się nie odważyliśmy, bo tylko Marcin z naszej brygady dzielnie poradziłby sobie na jeziorach mazurskich, ale rzeczka i to Krutynia która podobno najpiękniejszą rzeką w Polsce jest dlaczego nie ?


Pomysł spływu kajakowego chodził za nami od zeszłego roku, ale w tym roku okazało się że nie tylko za nami i wspólnie ze znajomymi poznawać dzikie polskie zakątki se wybraliśmy


A to cała nasza powiększona Brygada: Magda, Agusia, Marcin,
Marcin, Matylda, Gosia, Justyna, Ola i nasze historyczne kanu ...

Mieliśmy płynąć kajakami, ale jak to finalnie się okazało kiedy dwóch Marcinów nasze środki transportu wybierało, że kajakiem tylko Justyna z Agusią popłynęły, a my na kanu, które zdecydowanie do historii przejdzie :) Naszą wyprawę podzieliliśmy na dwa odcinki. Pierwszy dzień płynęliśmy z jeziorka Krutyńskiego do Ukty, gdzie było nasze pole namiotowe, a drugiego dnia z Ukty do Iznoty, gdzie już dwa odcinki po dziewiczych jeziorach płynęliśmy walcząc ze zmiennymi warunkami pogodowymi.


Podczas spływu można naprawdę blisko przyrodę obserwować :) Przepiękne kaczki i owady niebieskie które ważki przypominały cały czas nam towarzyszyły. Niestety nazwy naukowej nie znaleźliśmy, ale wiedzę jeszcze zgłębimy.


Tata z Matyldą prezentują nasze Kanu, tuż, tuż ... przed wywrotką ...
Doświadczyliśmy na własnej skórze, ze Kanu może i większe od kajaka jest, ale zdecydowanie mniej stabilne. Matylda wiedzę przez doświadczenie utrwaliła, bo wszyscy wywrotkę zaliczyliśmy i już nie jest to tylko wiedza książkowa. Przeżyć było ogrom, bo wszyscy się skąpaliśmy, wszystko się skąpało co na kanu było, a Matylda kanu własnymi rączkami wypchała ...
Całe szczęście, ze nie byliśmy sami i szybko rzeczy na zmianę pożyczyliśmy, sprzęty czym prędzej zaczęliśmy osuszać i z kanu wodę wylewać ...


Niestety po wywrotce nie wszystkie sprzęty elektryczne do aktywności wróciły, ale wiemy ze 100 % pewnością, że babcine sposoby na odciąganie wilgoci działają ( dobrze, że babcia Krysia nad podpowiedziała ) i dzięki temu kamerę uratowaliśmy dzięki nocy spędzonej w ryżowym opakowaniu.
Kolejnego dnia już nie kanu, tylko trzyosobowy kajak wybraliśmy, ale z tego dnia już pamiątek zdjęciowych nie mamy, bo już żadnego sprzętu ze sobą nie zabraliśmy nauczeni doświadczeniem :)


Po wodnych atrakcjach, przyszedł czas na zwierzęta i ostatniego dnia przed wyjazdem stadninę koni w Gałkowie odwiedziliśmy, gdzie zawody się odbywały. Piękny widok, konie skaczące przez przeszkody :)


Ale były też konie które z nami chętnie też do zdjęć pozowały


I kolejny punkt wycieczki, Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Byliśmy tam już trzy lata temu z Matyldą, ale tym razem z Matyldy ukochaną przyjaciółką z przedszkola Gosią to miejsce odwiedziliśmy. Posiłek przed trasą i ruszamy aby poznać nowe gatunki zwierząt ...


Bociany nas urzekły pozując do zdjęć :) Dowiedzieliśmy się też, że młode bociany mają czarne dzioby, a kolor czerwony na nich pojawia się z wiekiem i łatwo to zaobserwować kiedy dzioby robią się coraz bardziej i bardziej czerwone ...


Zdecydowanie największym hitem dla Matyldy był fakt, że mogła swojego ukochanego wilka na żywo zobaczyć. Kiedy byliśmy tutaj trzy lata temu był malutki, teraz to już prawdziwy duży wilk wypoczywał na swoim wybiegu


Atrakcja dla wszystkich małych i dużych było karmienie zwierząt na specjalnym wybiegu :)


A na koniec zdjęcie pamiątkowe, żegnamy się z Kadzidłowem z nadzieją, że jeszcze kiedyś tu wrócimy !!!


Ostatnia wizyta na plaży w Wojnowie i kąpiel ...


i jedziemy do domu z tęczą w tle



w stronę zachodu słońca. To był fantastyczny wyjazd, pełen nowych doświadczeń, a Matylda tuż po powrocie do domu powiedziała, ze bardzo chciałaby jeszcze raz na kajaki popłynąć, a na kanu też ... ale jak będzie dużo starsza, bo kanu jest bardzo mało stabilne :)

środa, 11 lipca 2012

Spotkanie z legendą...

Przypadki chodzą po ludziach, a nieszczęścia parami(ale o tym innym razem).Ciekawe jak chodzą szczęścia; tez samotnie spacerować nie przepadają. Po openerowej uczcie, na której zaliczyliśmy koncert Brygady Kryzys, czyli obowiązkową lekcję historii polskiej muzyki niezaleznej, Magda z Matyldą wybrały się w miasto, gdzie całkiem niespodziewanie natrafiły na spotkanie z Robertem Brylewskim. W jednej z gdańskich księgarni podpisywał swoją ksiązkę(a dokładniej przeprowadzony z nim wywiad-rzekę). Doświadczenie mocno multipokoleniowe, bo kawałki Brygady Kryzys(ale i Izrael) są Matyldzie znane dzięki najnowszej , coverowej płycie Arki Noego "Pan Krakers". To dzięki niej dziewczyna nuci takie "szlagiery" jak Centrala(BK), Ty i Tylko Ty(BK), czy Psalm 125(Izrael).

oczywiście obowiązkowa pamiątkowa fota z Brylem, aby za parę lat pokazać kolezankom, kto tu dorastał w poszanowaniu do świętej historii polskiego punkrocka! W prezencie od dziadka Bryla Matylda dostała wpinkę "Artyści Wariaci Anarchiści". Niepotrzebne skreślić.


czwartek, 5 lipca 2012

open'er 2012


Naszą coroczną tradycją otwierającą wakacje staje się open'er fastival! 4 dni to prawdziwy maraton, który jest świętem muzyki. W tym roku stał się tez świętem sztuki, a to dzięki takim punktom programu, jak muzeum sztuki nowoczesnej, czy obecne na festiwalu teatry. Ale po kolei, Po pierwsze i przede wszystkim-muzyka! Mogliśmy jej smakować wyjątkowo duzo, i to w wydaniu wysublimowanym i nietuzinkowym.

Dzień 1

Pierwszego dnia w zachwyt wprawił nas koncert Yeasayer, oraz The Ting Tings. Energia, radość! Bjork kunsztowna i muzyczna, lecz z pewnym niedosytem kontaktu z publicznością...proponujemy zaprosić ją do Centrum św.Jana, może NCK weźmie sobie taki postulat do serca i juz za rok świętojańskie świętowanie odbędzie się z tą islandzką wokalistką(a ja się nazywam Ferdynand, Franc Ferdynand)

Dzień 2

Penderecki wraz z Greenwoodem zatopili się we mgle i wielu twierdzi, ze koncert był udany i wspaniały; my się poddaliśmy i udaliśmy się na Jamiego Woona. Zapowiadano, ze będzie to energia pokroju zeszłorocznego występu Jamesa Blake'a, jednak poprzez aranzacje gitarowe występ odbiegał dość znacznie od Jamiego Woona, którego poznaliśmy przed openerem. Miłym zaskoczeniem był dla nas Bon Iver. Koncert nastrojowy i piękny. Na pozegnanie drugiego dnia wybraliśmy Kari Amirian, której zawodzenie przywoływało skojarzenia z Lisą Gerrard.

Dzień 3

Do potupania przygrywał Franz Ferdinand, a do kontemplacji Nosowska. M83 wystrzeliło nas rakietą na paliwo ciekłe wprost na orbitę, z której ściągali nas klezmerzy z Klezmafour oraz Julia Marcell, wesoła dziewczyna z sąsiedztwa. Wolelibyśmy pozostać 30cm ponad chodnikami(choć Fisza i Emade zobaczyć nam się nie udało niestety...), ale do parteru sprowadził nas zupełnie występ The Cardigans...co oni tam w ogóle robili???

Dzień 4

Rozpoczęty przez Marcina spektaklem "Anioły w Ameryce". 5,5godz. sztuki w najlepszym wykonaniu aktorów z Teatru Nowego. A to wciąz open'er! Choć deszcz straszył nas przez poprzednie dni, to dopiero właśnie czwartego postanowił objawić się na Babich Dołach prawdziwym oberwaniem chmury...O godz.20.00 w naszych butach moznaby zakładać akwaria, a komórki odmówiły posłuszeństwa z powodu zalania. A przed nami jeszcze 5godz. festiwalu! Schniemy i czekamy na Bat For Lashes. To największe nasze objawienie tegorocznego festiwalu...Tego dnia urzekła nas równiez Jamelie Monae. Esencja amerykańskiej muzykalności i sceniczny zywioł! Z festiwalem rozstawaliśmy się przy dźwiękach Brygady Kryzys, która zreaktywowana, grała przede wszystkim materiał z czarnej płyty. Robert Brylewski moze nie był w zyciowej formie, ale to nic, bo spotkanie z nim było, jak się okazuje, dopiero przed nami!Ale o tym w kolejnym poście.

Podsumowując-piękny festiwal bez jednoznacznych gwiazd, ale za to z wieloma muzycznymi zachwytami, z ujmującymi zjawiskami pogodowymi(gigantyczna chmura w kształcie wielkiego rogala przemieściła się trzeciego dnia nad całym terenem festiwalu) i z tendencją do rozbudowania openera o wymiar artystyczny. Cel osiągnięty i kierunek na przyszły rok wyraźnie zarysowany, co nas cieszy. Zatem-odliczamy do przyszłego lipca! W międzyczasie zapewne zaopatrzymy się w płyty: Bat For Lashes, Bon Iver, Yeasayer, Jamie Woon.

piątek, 29 czerwca 2012


dla wiernych fanów Matyldy - to nie pierwsza sesja zdjęciowa z gitarą(w poprzednim poście)! Kilka lat wstecz, u Amelki:

http://matyldowyswiat.blogspot.com/2008/12/uwaga-sesja-zdjciowa-u-amelii.html


niedziela, 24 czerwca 2012

NOC ŚWIĘTOJAŃSKA


Pogoda w ciągu dnia straszyła, na przemian było słońce i deszcz ... I ten deszcz próbował nas wystraszyć, abyśmy z naszego świętowania zrezygnowali, ale uwierzyliśmy w to, że choć w Gdańsku pada może Kaszuby przywitają nas piękną pogodą i tak też się stało :)


Wybraliśmy się podobnie jak w zeszłym roku do Wdzydz Kiszewskich na świętojańskie świętowanie. Święto ognia, wody, urodzaju, radości i miłości ...
Dziewczyny nie mogły sobie odmówić pierwszego w tym roku spotkania z jeziorem. Podwinięte do kolan spodnie ograniczały je w tym, aby w całości się nie zanurzyć, a woda była naprawdę ciepła. Matylda po raz pierwszy w życiu spotkała się ze ślimakami wodnymi dla których dziewczyny stworzyły mini jeziorko na brzegu, a jedna pijawka chciała nawet pojechać z nami na wycieczkę do Gdańska i nogi Matyldy się uczepiła, ale jej nie zabraliśmy ...


Po kąpieli przyszedł czas na ognisko, kiełbaski i nie tylko ... Asia z Alą pokazały Matyldzie jaki jest sposób na pieczenie pianek na ognisku i te były hitem wieczoru jedzone prosto z kija :)


A jak już brzuch pełny to grajek może muzykować w pojedynkę


i w duecie :)


Jak to w starosłowiańskim zwyczaju pisane wianki zostały uplecione


przez młode panny przymierzone


i na jezioro puszczone

Wianki przez żadnego kawalera nie zostały wyłowione, bo kawalerowie z tej grupy wiekowej zapewne dawno już spali. Najważniejsze, że wianki nie spłonęły i nie zatonęły, a więc szansa na zamążpójście jest tylko w dalekiej przyszłości :)



To była piękna Noc Kupały i już się cieszymy na przyszłoroczną. Jeśli pogoda nam dopisze może wtedy z namiotami do Wdzydz pojedziemy :)

niedziela, 17 czerwca 2012

euro szał


kto wie, moze i Matylda byłaby największym kibicem z naszej trójki;) właśnie tzw.nasi odpadli z euro, ale piłka wciąz w grze! z euro najbardziej odpowiada nam atmosfera i oddane nowe odcinki dróg, mostów, tramwajów i innych miejskich udogodnień. Nasi przegrali, ale kraj coś zyskał! Na przykład hit przedszkolaków -kokobzdet- nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać...

RRROWERRR!


Dumni rodzice prezentują małą rowerzystkę! 2 kółka opanowane! HURRA!!!

niedziela, 3 czerwca 2012

pioseneczka

"Mamusiu, czy możesz mi puścić moją ulubioną pioseneczkę?"

http://www.youtube.com/watch?v=VeNbudZvqtE

STREETWAVES DZIELNICA - STOLICA

W zeszłym roku nam się niestety nie udało, ale w tym roku z dużym wyprzedzeniem zaznaczyliśmy weekend ze Streetwaves w kalendarzu, tym bardziej, że bardzo nas korciło, aby Orunię, Biskupią Górkę i Żabiankę poznać z innej, nowej strony.


Niestety w sobotę pogoda z nami nie współpracowała i można powiedzieć, że był przegląd przez wszystkie zjawiska pogodowe. Matylda z babcią Krysią wybrały się do ZOO i wróciły z niego późno ( kiedyś napiszemy jeszcze o wyprawach babci i wnuczki :) ) a więc sobotnią wyprawę na Streetwaves sobie odpuściliśmy...

Dotarliśmy natomiast na niedzielny piknik na Żabiance, na który wybraliśmy się całą Brygadą M3 + babcia Krysia + Jeżyk ( który od Dnia Dziecka jest nieodzownym partnerem wszystkich Matyldowych małych i dużych wycieczek ). Na piknik upiekliśmy babeczki, które rozeszły się w tempie błyskawicznym, a mama z Matyldą na nowo przypominała sobie jak to jest z drutami w rękach. Tym razem i Matylda dołączyła do lekcji, niestety druty okazały się zbyt dużym wyzwaniem dla pięciolatka ...

ale mama dalej dzielnie dziergała i wydziergała zielony szaliczek dla Jeżyka :)

Wcześniejsze praktyki u cioci Agi bardzo się przydały, szkoda tylko że cioci nie było z nami ...


I dalej ruszyliśmy odkrywać kolejne miejsca, Matylda zrobiła sobie filcową opaskę, która niemalże jak indiański pióropusz wyglądała

Była chwila na relaks na huśtawce na drzewie :)

Matylda z tatą tworzyła projekt "monidła", który oczywiście był zielony i Żabiankowy

a potem z mamą pieczątki z ziemniaka :)

A na koniec Matylda z tatą sprawdzała swoją równowagę na linie krocząc. To był bardzo miły Żabiankowy piknik i już czekamy na przyszły rok ciekawi jakie dzielnice Gdańska będą odkrywane


i pozdrawiamy Olę i Izę :)