czwartek, 5 lipca 2012

open'er 2012


Naszą coroczną tradycją otwierającą wakacje staje się open'er fastival! 4 dni to prawdziwy maraton, który jest świętem muzyki. W tym roku stał się tez świętem sztuki, a to dzięki takim punktom programu, jak muzeum sztuki nowoczesnej, czy obecne na festiwalu teatry. Ale po kolei, Po pierwsze i przede wszystkim-muzyka! Mogliśmy jej smakować wyjątkowo duzo, i to w wydaniu wysublimowanym i nietuzinkowym.

Dzień 1

Pierwszego dnia w zachwyt wprawił nas koncert Yeasayer, oraz The Ting Tings. Energia, radość! Bjork kunsztowna i muzyczna, lecz z pewnym niedosytem kontaktu z publicznością...proponujemy zaprosić ją do Centrum św.Jana, może NCK weźmie sobie taki postulat do serca i juz za rok świętojańskie świętowanie odbędzie się z tą islandzką wokalistką(a ja się nazywam Ferdynand, Franc Ferdynand)

Dzień 2

Penderecki wraz z Greenwoodem zatopili się we mgle i wielu twierdzi, ze koncert był udany i wspaniały; my się poddaliśmy i udaliśmy się na Jamiego Woona. Zapowiadano, ze będzie to energia pokroju zeszłorocznego występu Jamesa Blake'a, jednak poprzez aranzacje gitarowe występ odbiegał dość znacznie od Jamiego Woona, którego poznaliśmy przed openerem. Miłym zaskoczeniem był dla nas Bon Iver. Koncert nastrojowy i piękny. Na pozegnanie drugiego dnia wybraliśmy Kari Amirian, której zawodzenie przywoływało skojarzenia z Lisą Gerrard.

Dzień 3

Do potupania przygrywał Franz Ferdinand, a do kontemplacji Nosowska. M83 wystrzeliło nas rakietą na paliwo ciekłe wprost na orbitę, z której ściągali nas klezmerzy z Klezmafour oraz Julia Marcell, wesoła dziewczyna z sąsiedztwa. Wolelibyśmy pozostać 30cm ponad chodnikami(choć Fisza i Emade zobaczyć nam się nie udało niestety...), ale do parteru sprowadził nas zupełnie występ The Cardigans...co oni tam w ogóle robili???

Dzień 4

Rozpoczęty przez Marcina spektaklem "Anioły w Ameryce". 5,5godz. sztuki w najlepszym wykonaniu aktorów z Teatru Nowego. A to wciąz open'er! Choć deszcz straszył nas przez poprzednie dni, to dopiero właśnie czwartego postanowił objawić się na Babich Dołach prawdziwym oberwaniem chmury...O godz.20.00 w naszych butach moznaby zakładać akwaria, a komórki odmówiły posłuszeństwa z powodu zalania. A przed nami jeszcze 5godz. festiwalu! Schniemy i czekamy na Bat For Lashes. To największe nasze objawienie tegorocznego festiwalu...Tego dnia urzekła nas równiez Jamelie Monae. Esencja amerykańskiej muzykalności i sceniczny zywioł! Z festiwalem rozstawaliśmy się przy dźwiękach Brygady Kryzys, która zreaktywowana, grała przede wszystkim materiał z czarnej płyty. Robert Brylewski moze nie był w zyciowej formie, ale to nic, bo spotkanie z nim było, jak się okazuje, dopiero przed nami!Ale o tym w kolejnym poście.

Podsumowując-piękny festiwal bez jednoznacznych gwiazd, ale za to z wieloma muzycznymi zachwytami, z ujmującymi zjawiskami pogodowymi(gigantyczna chmura w kształcie wielkiego rogala przemieściła się trzeciego dnia nad całym terenem festiwalu) i z tendencją do rozbudowania openera o wymiar artystyczny. Cel osiągnięty i kierunek na przyszły rok wyraźnie zarysowany, co nas cieszy. Zatem-odliczamy do przyszłego lipca! W międzyczasie zapewne zaopatrzymy się w płyty: Bat For Lashes, Bon Iver, Yeasayer, Jamie Woon.

Brak komentarzy: